To nie były debaty tylko pomieszanie z poplątaniem – spotkania publicznego z wywiadem i konferencją prasową. Tak należy podsumować przedwyborcze dokonania sztabów Andrzeja Dudy i Rafała Trzaskowskiego w Końskich i Lesznie. Pomysł debatowania z pustą mównicą, jest tak samo komiczny co cyniczny. Nuda i przewidywalność, zamiast areny z prawdziwym pojedynkiem dwóch liderów.
Wyborcy kontra dziennikarze
Jedni i drudzy wypadli bardzo słabo w zadawaniu trudnych pytań urzędującemu prezydentowi Polski oraz pretendentowi. My pytamy – a Panowie niech mówią co chcą. Uff jak przyjemnie, uff jak bezpiecznie – tak wygląda podsumowanie obu spotkań. Pytania od mieszkańców/wyborców niby z różnych kategorii, a tak blisko ulubionych tematów odpowiadającego prezydenta. Pytania od dziennikarzy do pretendenta tak ogólne i otwarte, że odpowiedzi przybierały charakter wiecowych obietnic i deklaracji. Teoretycznie konfrontacja z tak dużą grupą przedstawicieli różnych mediów oraz przypadkowych wyborców, powinna zaspokoić oczekiwania nawet najbardziej wybrednych komentatorów i obserwatorów życia politycznego, u mnie wywołała tylko rozczarowanie, śmiech i niedosyt.
Ustawki i rozmowy kontrolowane
Sztabowcy kontrkandydatów dobrze wykonali swoje zadania. Ich szefowie mogą odetchnąć z ulgą. Debaty jednoosobowe weszły do arsenału nowych propozycji przedwyborczych, a media najbardziej pomogły w realizacji tego nietypowego planu. Od tej pory każdy może zaprosić swojego przeciwnika do debaty, najlepiej w taki sposób żeby nie przyszedł, a następnie rozmówić się z nim pokazując pustą mównicę lub krzesło w świetle jupiterów i podczas przekazu na żywo.
Strach silniejszy od konfrontacji
Niby zaciekle walczą o niezdecydowanych wyborców, ale boją się bezpośredniej konfrontacji. Niby są gotowi na wszystko, ale na własnych warunkach. Niby mają olbrzymie doświadczenie, ale coś lub ktoś może ich niespodziewanie zaskoczyć. Już widać metę, ale każdy chce dojechać do niej po własnym torze. Twierdzą, że są gotowi na wielkie wyzwania, a unikają spotkania twarzą w twarz. To nie przypadek, tylko przemyślana strategia. Kto da się na to nabrać, ten rozstrzygnie o drugiej turze wyborów na prezydenta Polski.
Gdzie prawda, gdzie odwaga?


Nawet dzieci widzą, że dziwnie wygląda to medialne starcie o przyszłość Polski. Studenci dziennikarstwa i politologii, nie mogą przegapić takich lekcji z unikania publicznych debat, choć trwają wakacje. Sprawność komunikacyjna obu kandydatów, sprowadza się do wypełnienia czasu przeznaczonego na odpowiedzi, zamiast popisów krasomówczych, celnych ripost czy trafnych uwag. Zaawansowane sztuczki PR-owskie dominują podczas tej kampanii. Dla wtajemniczonych są bardzo widoczne, dla zaangażowanych emocjonalnie w spór polityczny, nie mają żadnego znaczenia. Jak wszechmocna potrafi być nowoczesna propaganda widać w Rosji, gdzie prezydent Putin ogłosił się prawie carem. Tak dzieje się, gdy przestają istnieć silne media oraz brakuje odważnych i obiektywnych dziennikarzy. Dlatego tak bardzo potrzebne są prawdziwe zamiast pozorowanych debat w każdej sprawie.